czwartek, 29 września 2011

Rue

     Spotkaliśmy się w sobotę po południu, na parkingu nad samym morzem. Czterdziestu sześciu wymieńców z siedemnastu krajów. Pierwsze co nasunęło mi się na myśl to to, ze ci ludzie na żywo wyglądają zupełnie inaczej niż na zdjęciach. Na portalach społecznościowych zazwyczaj prezentujemy się tak jak chcielibyśmy być odbierani a rzeczywistość jest niekiedy miażdżąca. Mimo, iż 'znałam' z facebooka ponad połowę osób rozpoznałam może dziesięć. Po entuzjastycznych powitaniach przyszedł czas na podróż ku wybrzeżu, wielką zaMULONĄ ( dosłownie, wszędzie były mule ) ciężarówką. Podróż trwała dobre dziesięć minut ( akurat był odpływ ) a ja z Ignacio z Argentyny przezornie zajęliśmy 'najlepsze' miejsca na przodzie przez co cały piasek z kół leciał prosto na nasze twarze:) Przez dwie godziny integrowaliśmy się na plaży a później pojechaliśmy na camping. I tu nauczka dla wszystkich ( dla mnie w szczególności ) by następnym razem dokładnie dowiedzieć się co ów 'camping' oznacza.  W tym przypadku była to duża wyłożona glazurą sala jadalniana oddana całkowicie do naszej dyspozycji co oznacza, że robimy tam wszystko, jemy, gramy ale również i śpimy. Nie muszę chyba dodawać, że przezornie nie wzięłam nawet karimaty :D Zaprezentowano nam po raz setny zasady Rotary i poinformowano nas, że od następnego spotkania będą losowo wybierać osoby do testów na narkotyki i alkohol. Po kolacji ku ogólnemu zaskoczeniu zarządzono śpiewanie hymnów państwowych. Świetna zabawa biorąc pod uwagę, że jestem jedna jedyna sama z Polski w całej Francji i będę musiała śpiewać jeszcze raz, pojutrze na spotkaniu pięciu dystryktów :) Na tym zakończyła się część oficjalna, potem były gry i zabawy wyjątkowo głupie ale też wyjątkowo śmieszne.


Do trzeciej nad ranem Zeel z Indii tatuowała nas w łazience



Oto grupa THE CLEANEST, cztery osoby z pięćdziesięciu (!) które postanowiły się wykąpać ( trzy z Brazylii jedna z Polski )

camping z domkami i basenem, hihi

      Następnego dnia po pożywnym śniadaniu złożonym z Nutelli i słodkich bułek pojechaliśmy do parku linowego. Stwierdzam, że mój lęk wysokości który objawił się na Pogorii nie zmniejszył się ani trochę. Cztery godziny skakaliśmy po drzewach i mogę się pochwalić, że przeszłam wszystkie trasy :))


piętnaście osób w pięcioosobowym samochodzie ( w tym sześć w bagażniku :)) w drodze do parku


wszyscy wymieńcy dystryktu 1520


z Davidem z Ekwadoru


Caio z Brazylii, David z Ekwadoru, Nicole z Brazylii i ja z Polski



nie nie, wcale się nie boję


p.s właśnie wróciłam z wf gdzie przez najbliższe parę miesięcy będę rzucać oszczepem :P

czwartek, 22 września 2011

Le chaud must go on

     Długo zbierałam się do napisania tego posta bynajmniej nie ze względu na brak wolnego czasu. Nie chciałam raczej narzekać na blogu który w moim mniemaniu nie do tego służy. Często zastanawia mnie fakt, po co takie rodziny jak moja, zapracowane, ciągle w rozjazdach i z opiekunką do dzieci na pełny etat decydują się na przyjęcie do domu kogoś zupełnie obcego, często z zupełnie innego kręgu kulturowego ( mój kolega z Indii nie umie jeść nożem i widelcem a ja w moim domu nie lecę na dół powitać rodziców za każdym razem kiedy pojawią się w progu ( powinnam?? )). Jak na razie z moich rozmyślań jeszcze nic konstruktywnego nie wynikło. Może ktoś ma jakieś pomysły ? No bo chyba nie po to, żeby móc zaprosić mnie do szkoły swoich dzieci w charakterze ciekawostki geograficznej? Powiedzieli mi, że nie zrobili tego by czynić dobro dla małej polskiej dziewczynki więc...? Swoją drogą, ciekawi mnie dlaczego wszyscy wokół nazywają mnie 'la petite polonaise' ( w wolnym tłumaczeniu : mała polka )?
     Większość ludzi z którymi miałam przyjemność się tu spotkać ma dość... specyficzny sposób bycia. Radek nazwał to po imieniu : 'fatalny'. Pierwszy dzień w szkole. Nikt się do mnie nie odezwał. Po prostu, przyjęli do wiadomości, że w klasie jest nowa osoba. W sumie, trudno się dziwić ich 'umiarkowanemu' zainteresowaniu moją osobą - w mojej klasie jest dziewczyna z Pakistanu, z Rosji a nauczyciel myli się w wymowie prawie wszystkich imion i nazwisk. Tak w ogóle, to zostałam już przechrzczona na Magdalena KoSmoska bądź na KozTowska bądź Koslowska. Chyba nigdzie oprócz banku nie ma moich poprawnych danych.
     Bardzo dobrze za to dogaduję się z wymieńcami. Dwa tygodnie temu byłam na obozie orientacyjnym w Rue i było cudownie a o tym w następnym poście. Poza tym w weekend jadę do Lens żeby odwiedzić mojego kolegę z Argentyny ( moja rodzina jedzie do Paryża a ja nie chcę zostać sama w domu :)) Ponadto, prawdopodobnie będę musiała wcześniej zmienić rodzinę bo ta wyjeżdża na wakacje w październiku. A jeśli moja druga rodzina też zapragnie wyjechać to może będę musiała zamieszkać przez tydzień u mojej opiekunki z ramienia dystryktu Madame Gibet. 'Dla głodnych wiedzy' ( tęsknię za polskim z p.Jeleń ) radzę sprawdzić sobie w słowniku fr-pol co oznacza jej nazwisko :) Tak sobie myślę... może prościej by było gdybym na ten tydzień wróciła do domu skoro nagle moja obecność tak im zawadza? Przecież to tylko 1500 km i 30 godzin w samochodzie <3 Bonne journe !


Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam po przyjeździe było zakupienie francuskiego Vogue'a. Bynajmniej nie dlatego, że uważam się za fashion victim a raczej z chęci przyjrzenia się bliżej biblii mody która tutaj kosztuje 5 euro a w Polsce 50 zł 



  Bardzo cieszy mnie fakt, że na mniej więcej co piątej stronie znajduje się sesja bądź kampania z polską modelką :) jeszcze bardziej cieszy mnie fakt, że spełniło się moje marzenie i oto ja obok JAC w kampanii D&G fall winter 2011/2012 



Takie tam z Małgosią Belą 

a na koniec rozkład świąt, ferii wakacji i dni wolnych od szkoły, dodam, że ja jestem w ZONE B czyli najbliższe dwutygodniowe wakacje zaczynam 23 października :) 

piątek, 9 września 2011

c'est la vie

'Nie podejmuj decyzji kiedy jesteś zły oraz nie składaj obietnic kiedy jesteś szczęśliwy'...to takie życiowe. Wyznając tą zasadę nie podejmuję na razie decyzji o napisaniu kolejnego posta. W weekend jadę na pierwsze spotkanie wszystkich wymieńców w dystrykcie 1520 i w tym miejscu mogę obiecać, że kolejny post w którym opiszę jak mi się tutaj żyje pojawi się w przyszłym tygodniu.