piątek, 26 sierpnia 2011

Omlette du fromage


Nie mogłam spać. Wydawało mi się, że nie spałam w ogóle. Zjadłam śniadanie, spakowałam ostatnie rzeczy i zostawiłam otwartą torbę żeby móc jeszcze raz sprawdzić czy wszystko zabrałam. I to był mój błąd. Przez nieuwagę mojego taty i przez to że nie pomyślałam, że można nie sprawdzić czy walizka jest otwarta przed jej poniesieniem 20 kg bagażu pięć minut przed wyjściem wylądowało na podłodze. Dobry znak. Na lotnisku o 6 rano było mnóstwo ludzi a czekając w kolejce do kontroli bagażu która mi wydawała się ogromna byłam pewna, że się spóźnię i dziesięć razy upewniałam się czy po nadaniu bagażu nie polecą bez mnie. Jednakże, spokojnie przeszłam kontrolę, nic mi nie zabrali i udałam się do wyjścia numer 26 gdzie o 6.59 wsiadłam na pokład samolotu linii AIR FRANCE. Zaraz po starcie samolotu wydawało mi się, że jestem w zupełnie innym miejscu i mieście niż parę minut wcześniej. Warszawa z lotu ptaka ( samolotu ) wydała mi się taka PIĘKNA ! Tu pole golfowe, tam ogródek, tu drzewka tam jeziorko i wieżowce z pałacem kultury na czele niczym Manhattan. Z rozważań wyrwał mnie piorun który strzelił jakieś półtora kilometra od naszego samolotu. Było to o tyle dziwne, ze tam gdzie byłam jeszcze nie padało. Nie mam pojęcia jak zleciały mi dwie godziny lotu. Chyba spałam albo czasoprzestrzeń się zagięła ponieważ spojrzałam na zegarek o 7.40 a za parę minut była już 9 i pilot oznajmił, że zbliżamy się do Paryża :) Patrzę, patrzę, szukam Paryża szukam a tu nic tylko jakaś trawka, pola, lasy. Samolot się zniża, zniża w końcu wylądował a Paryża jak nie było tak nie ma :D Okazało się, że lotnisko mimo iż ( w przeciwieństwie do drugiego paryskiego lotniska ORLY ) nazywa się ‘w Paryżu’ w Paryżu właściwie nie jest i do stolicy jedzie się godzinę taksówką. A przy pasie startowym beztrosko hasał sobie królik. Jedna rzecz która od razu rzuciła mi się w oczy to to, że jedynymi nie zadowolonymi osobami w autobusie wiozącym nas z samolotu na lotnisko było dwóch polskich biznesmenów którzy pod nosem nawyzywali kierowcę który wysiadającym otworzył tylko przednie drzwi a oni akurat siedzieli z tyłu. Poczekałam pół godziny na bagaż a potem z trzema torbami poszłam przywitać się z rodziną. Pierwszymi osobami które dostrzegłam było trzech wymieńców z Australii którzy są tu od stycznia do stycznia. Później zauważyłam małą dziewczynkę i Stephana host-tate z małym plakatem wykonanym własnoręcznie przez najmłodszą host-sisotrę  WITAMY MAGDA :) Poznałam też głównego oficera wymian w dystrykcie który był rudy ale w berecie i z wielkim uśmiechem na ustach wyglądał jak typowy francuz. Okazało się, że Stephane mówi biegle po francusku, hiszpańsku, niemiecku i trochę po polsku więc dogaduje się z nim bez problemu. Po półtora godzinnej jeździe z lotniska do Amiens ( cały czas autostradami ) dotarliśmy do domu.




O tym i o innym napiszę później bo aktualnie idę na przechadzkę po pogrążonym w zimnie i chłodzie mieście. A i myślę, że należało by wspomnieć jeszcze tylko o tym, że tu jest (dla mnie) zupełnie inna klawiatura a mianowicie nie QWERTY tylko AZERTY, pozamieniane są znaki przestankowe, kropka jest z shiftem a jak zrobić małpę nie wiem do tej pory. Piszę to dlatego, że czasem zdarza mi się odpisywać na fb z wielkim opóźnieniem i bynajmniej nie dlatego, że nie mam czasu tylko, jak zaczynam pisać to muszę to później milion razy poprawiać i przy tym mam ochotę milion razy wyrzucić tą klawiaturę za okno. Dlatego ten wpis napisałam na moim komputerze i przeniosłam go na komputer stacjonarny za pomocą pendriva, a następnie wysłałam siostrze na skype by skorygowała polskie znaki, które rzecz jasna we francuskim alfabecie się nie znajdują.. ahh te technologie. :D 

a oto Tosia, moja najlepsza przyjaciółka, dzieki ktorej wszystko sie stało, przyszywa mi logo Rotary dzień przed wyjazdem ;)

4 komentarze:

  1. Madziu, same nieprzyjemności w tej Francji Cię spotykają! Autostrady, zimno, dziwne klawiatury... Jak mogłam Cię tam puścić samą?!

    Musisz szybko napisać co ciekawego i przyjemnego porabiasz, bo inaczej będę się martwić!

    Buziaki,
    Twoja Laotong

    OdpowiedzUsuń
  2. jak radzisz sobie z językiem ? :)
    jak rodzinka, domek ;D
    powodzenia !

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam w wolnej chwili na skype'owy telefon!

    OdpowiedzUsuń