Amiens. Miasto w którym mieszka około 150 tysięcy mieszkańców. W niedziele nie widać nikogo. Jest pusto. A ja bardzo nie lubię kiedy jest pusto. Na szczęście w inne dni tygodnia miasto jest całkiem zaludnione, na głównej ulicy Trzech Kamieni ruch jak na Marszałkowskiej. Przyjechałam do Amiens dwie godziny po przylocie czyli około południa. Podczas drogi dowiedziałam się, że jest to cudowne miasto... dla dzieci. Cicho, spokojnie, dużo zieleni, można pospacerować wprost wymarzone miasteczko w którym jedyny przylądek rozpusty stanowi malownicza uliczka nad brzegiem Sommy gdzie usytuowane są różnego rodzaju bary i restauracje ( już tam byłam ;d ). Zaraz po przyjeździe załapałam się na wycieczkę... na plażę. Jednak nie była to taka sobie zwyczajna plaża, co to to nie ! Był to zorganizowany w samym centrum miasta kompleks trampolin, zjeżdżalni i basenów dla dzieci, całkowicie bezpłatny. Moja najmłodsza host siostra poszła poskakać sobie na skakalni a ja mogłam oddać się błogiemu milczeniu wraz z Francoise ( pomocą domową ) która nie zna ani słowa po angielsku a do tego nie mówi po francusku tylko po pikardyjsku ;p Swoją drogą, z językiem idzie mi coraz lepiej. Z rodzicami dogaduje się bez większych problemów, Francoise jestem w stanie zakomunikować, że wychodzę i wrócę za godzinę oraz że byłam na poczcie, kupiłam pocztówki, znaczki, byłam w sklepie, byłam pod szkołą i nie wiedziałam gdzie są drzwi i takie tam ;) Z dziećmi też się dogaduję w miarę a ku mojemu zaskoczeniu najlepiej z pięcioletnią siostrą. Już nazwała mnie swoją ulubioną koleżanką na całe życie i jest fajnie. Za to dziś, miałam przyjemność odbyć prawie dwugodzinną rozmowę (połączoną z oprowadzaniem mnie po szkole i wizytą w paru innych miejscach) z prezydentem mojego klubu Rotary, całkowicie po francusku i jestem z siebie bardzo dumna. Zrozumiałam wszystko ( mam nadzieję :) ) a on też sprawiał wrażenie, że rozumie co do niego mówię :)
moja host siostra radośnie przemierza świat na kręcącym się słupie informacyjnym
tak spędzam wolny czas
moja szkoła od strony głównej ulicy z wejściem które jest zawsze zamknięte
pan listonosz, widok z mojego okna
moja najlepsza koleżanka na całe życie<3
a na koniec mała profanacja : duszki o smaku BBQ, swoją drogą całkiem niesmaczne :)
Wiele osób prosiło mnie o zdjęcia i więcej informacji na temat domu i rodziny, ale niestety, uwzględniając ich prośbę i bezpieczeństwo staram się nie umieszczać żadnych szczegółowych informacji. Jednak szczerze mówiąc oprócz tego, że dzieci są urocze a dom całkiem duży nie ma się za bardzo czym chwalić a i tak nic nie przebije apartamentu Krzyśka w Kanadzie <3